Przegrana i zwycięstwo w I Lidze Futsalu

Przegrana i zwycięstwo w I Lidze Futsalu

Dwie ostatnie kolejki I Polskiej Ligi Futsalu to dwa zupełnie inne oblicza łódzkiej drużyny. 21 października w hali Anilany podopieczni Michała Zawadzkiego podejmowali stołeczny AZS UW. Był to mecz, o którym chciałoby się zapomnieć, na szczęście jednak nie zapomniano i wyciągnięto z niego wnioski. Zacznijmy jednak od początku.

W niedzielne popołudnie, wciąż nie w pełnym zestawieniu personalnym, łódzki team przystąpił do meczu z drużyną z Warszawy. Młody i ambitny przeciwnik, podparty doświadczeniem kilku zawodników z pokaźnym ligowym stażem, rozgrywał bardzo poprawne zawody. Już w 12 sekundzie meczu wyszedł na prowadzenie wykorzystując złe ustawienie w obronie Malwee.

Odpowiedź była wzorowa. Sporo składnych i szybkich akcji wykończonych strzałami, czy to Bartka Krysiaka, czy Rafała Pawłowskiego. Tego dnia jednak, pomijając dobrą dyspozycję bramkarza gości, brakowało szczęścia. Po kilku minutach, Warszawiacy złapali drugi oddech i zaczęli prowadzić grę. Dołożywszy skuteczność, podwyższyli swoje prowadzenie i na przerwę zawodnicy udali się przy stanie 0:3.

Nie był to wynik, który w futsalu przekreślałby szanse WNS Malwee. Dyspozycja dnia zadecydowała w tym wypadku i "come back'u" nie było. Ilość indywidualnych błędów odbierała możliwości gry drużynowej. Widzieliśmy jedynie narastającą frustrację Łodzian i co raz większą pewność siebie AZS UW, który nawet nie do końca klarowne sytuacje zamieniał na kolejne gole. Honorowe trafienie, już przy stanie 0:7 zaliczył Rafał Pawłowski.

Po tym spotkaniu zawodnicy zakasali rękawy do pracy. W niespełna tydzień, trzeba było odbudować się mentalnie, a także wyciągnąć wnioski i poprawić grę.

W sobotę 27 października zespół udał się na Podlasie. Spotkanie z Heliosem Białystok było niezwykle ważne dla obu drużyn. Gospodarze zanotowali cztery porażki z rzędu. To, dla zespołu z aspiracjami, który ubiegły sezon zakończył na podium, było sytuacją nową. Szczególnie pod kątem mentalnym. Trener Zawadzki miał jednak swoje zmartwienia i to na własnej postawie starano się skupić.

Do składu powrócił Marcin Skrydalewicz. Brakowało za to Rafała Pawłowskiego i Mateusza Sobczaka. Swoje minuty na placu gry mieli okazję dostać również Emil Krawczyk i Tiago Ferreira. Koncentrację było widać od pierwszych minut. Co prawda gospodarze już w pierwszej minucie zmarnowali dwie doskonałe okazje bramkowe, jednak po szybkiej korekcie w ustawieniu, defensywa WNS zaczęła prezentować się solidnie.

To właśnie na tym elemencie zawodnicy z Łodzi budowali swój sukces. Uważna praca w obronie, a także świetna dyspozycja Oleksija Dakhiny między słupkami pozwoliła zejść na przerwę przy bezbramkowym remisie. Notując kilka niezłych kontr, można było pokusić się o wizję zwycięstwa.

Zachowując chłodne głowy i wspomnianą koncentrację, doczekaliśmy się kluczowej akcji meczu. Po świetnym przechwycie, Marcin Skrydalewicz wymienił piłkę z Krystianem Pomykałą i po profesorsku wykończył kontratak. Wynik 0:1 nie zmienił znacznie obrazu gry. Gospodarze wciąż nacierali, oddając wiele strzałów i nadziewając się na sporadyczne wycieczki Malwee pod ich bramkę.

Helios zdecydował się na wariant z wycofanym bramkarzem, który nie przynosił powodzenia. Nadal nie brakowało zaangażowania po obu stronach i nadal fenomenalne interwencje notował Dakhina. Wynik spotkania ustalił Barłomiej Krysiak, który zanotował odbiór i uderzył precyzyjnie piłkę do pustej bramki Białostocczan.

Drużyna WNS Malwee wygrała na bardzo trudnym terenie. Łatwych meczów w tej lidze jednak nie będzie. Cieszy fakt, że team pokazał dużą determinację i podniósł się po przegranej. Za tydzień w Łodzi, team podejmie jednego z faworytów rozgrywek. Drużyna z Leszna zawita na halę Anilany w niedzielę. Początek o godzinie 14:00. Zapraszamy!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości